“Jestem egoistką, mówię językiem moich potrzeb”. Krótki wywód o nauczycielskim (nie)dbaniu o siebie.

 

W pracy pracuję. Staram się aranżować ciekawe sytuacje edukacyjne, inspiruję moich uczniów, wchodzę z nimi w relacje podczas przerw, spalam się podczas różnych szkolnych wydarzeń. Jestem naprawdę nakręcona, zaangażowana, dumnie wypinam pierś w koszulce z napisem „PETARDA”😉

Ale to wszystko nie byłoby możliwe, gdybym mądrze o siebie nie dbała – także w pracy. W mojej ocenie nie ma szansy na bycie empatycznym, uważnym, zaangażowanym; nie ma szansy na budowanie relacji, jeśli nie zadbamy o najważniejszą relację – z samym sobą. Może dlatego na koszulce z napisem petarda mam przypięty znaczek „LEŃ”😉

Dziś dla wszystkich zmęczonych, sfrustrowanych, poświęcających się, wyczerpanych – krótki rachunek sumienia: „Nauczycielu, czy potrafisz o siebie zadbać?”.

 

Praca w pracy, odpoczynek w domu?

A zatem startujemy! Początek dnia – godzina za godziną przy tablicy; w przerwach dyżurowanie (wewnątrz i na zewnątrz), kserowania, załatwiania, uzupełniania dokumentacji, odpowiadanie na maile od rodziców i uczniów. Okienko? Zastępstwo albo sprawdzanie prac, kartkówek, projektów uczniowskich. Przerwa na obiad? Raczej w biegu niż w spokoju, bo myśli już przy dzieciakach i kolejnych lekcjach, projektach. I cały czas z uczniami, bo po pierwsze ich lubię, po drugie wiem, że pozalekcyjny czas to najlepszy moment na budowanie relacji.

 

W pracy naprawdę pracuję – to, co robię, staram się robić na 200%. To podstawa mojej produktywności i satysfakcji z pracy. Jakie jednak było moje zdziwienie, gdy jedna z czytelniczek bloga zapytała: „Serio, jak masz 8 lekcji z rzędu, to każdą przerwę traktujesz jak pracę? A gdzie przerwa „śniadaniowa”? Gdzie czas na siku? Na załatwienie spraw w sekretariacie? Nawet w korpo czy sklepie pracownicy mają przerwę – a tu odmawiasz?”. Za każdym razem, gdy czytam coś takiego jestem autentycznie zaskoczona, że nauczyciele stawiają znak równości pomiędzy stanem pełnego zaangażowania i brakiem dbania o własne potrzeby. Dla mnie jest to niewyobrażalne… Mimo szkolnego pędu, mimo zaangażowania w swoją pracę – słucham siebie i nie ma takiej siły, żebym przestała zaspokajać swoje podstawowe potrzeby. I nie czekam na to aż wrócę do domu – zawsze intuicyjnie czułam, że praca i odpoczynek powinny przeplatać się równomiernie podczas całego dnia. W książce Życiologia kapitalny Miłosz Brzeziński potwierdza moje intuicje: „Obijanie się w pracy jest koniecznością. Po pierwsze dlatego, że nie da się pracować osiem godzin bez przerwy. Po drugie dlatego, że nawet malując obraz, trzeba się od niego odsunąć i z daleka popatrzeć, jak wygląda (…). Kto siedzi cały czas w problemie, rzadko znajduje nowe rozwiązanie” (M. Brzeziński, Życiologia, Warszawa 2017, s. 55). Ale jak to niby zrobić? Jak zadbać o siebie w pracy?

 

Krótki poradnik obijania się w pracy.

Na początek ważna uwaga: dbanie o siebie nie jest łatwe! Mimo, że sprawiam wrażenie eksperta w tej materii – jest to dla mnie nieustanny poligon – tu zagaszę, tam wybucha, bo znów trochę zapomniałam o sobie i nie podładowałam baterii. Ale nie odpuszczam! To moja świadoma decyzja, za którą stoi przekonanie: jestem ważna!

  • po pierwsze: ładowanie akumulatora – o to dbam w domu. Świadomie dbam o odpowiednią ilość snu, o zdrowe jedzenie (na tym poligonie zaliczam najwięcej klęsk, ale się nie poddaję😊), o aktywność fizyczną – stąd biorę właśnie energię, którą potem rozdaję w pracy. I oczywiście zaraz ktoś pomyśli „Kto ma na to czas?!”. Ma na to czas ten, kto świadomie planuje te aktywności w swoim terminarzu. Myślę, że jest to kwestia naszych wartości i priorytetów.

 

  • po drugie – bezustanne zadaję sobie pytania: jak się czujesz? czego potrzebujesz? o co w tej chwili warto zadbać? Takie lampki zdrowego egoizmu ciągle migają na horyzoncie mojej świadomości. Z moich obserwacji wynika, że nauczyciele to często mistrzowie zaciskania zębów i ignorowania sygnałów, które płyną z ciała – mimo, że „ryjemy” nosem po ziemi, mimo ewidentnych sygnałów chorobowych – zaciskamy zęby, dajemy radę. W imię czego?

 

  • po trzecie: łapię dystans. Gdy czuję, że w rozmowach, relacjach, terminach, obowiązkach i niecierpiących zwłoki sprawach – znikam ja sama i mój kontakt z sama sobą, mówię po prostu STOP. „Ciekawe, jak to paniusiu robisz, gdy masz 8 godzin lekcji z rzędu…”. Już mówię: jestem twarda – realizuję absolutne minimum, a wszystkiemu innemu mówię STOP. Czasem koleżanka usłyszy to „stop” w wersji: „Przepraszam, ale nie będę Cię teraz słuchać/robić tego, o co mnie prosisz/narzekać z tobą”; czasem takie „stop” usłyszy mój uczeń („Przepraszam Cię, ale muszę się zresetować, bo mi głowa pęka”). Wtedy zamykam się psychicznie, a jeśli mogę fizycznie – wychodzę na zewnątrz i biorę trzy głębokie wdechy, czasem na chwilę zamykam się w łazience; jeśli mam okienko, idę na spacer. Znam też nauczyciela, który, gdy miał wolną chwilę, a potrzebował się zresetować – ucinał sobie krótką drzemkę, nawet w toalecie😊

  • po czwarte: zestaw małych przyjemności. Zawsze mam pod ręką (w głowie) listę banalnych pomysłów, które umilają mój dzień: w szafce dobra kawa i ulubione przekąski; świetna książka, którą czytam dla przyjemności; początek lekcji z dowcipem opowiedzianym przez ucznia; a gdy czekam przy ksero, oglądam zdjęcia z minionych wakacji😊 To są naprawdę małe nakłady czasowe, a świetny sposób na poprawienie sobie nastroju podczas ciężkiego dnia.

 

Poświęcasz się, czy angażujesz?

Jacek Walkiewicz w swoim wystąpieniu na TEDx przytacza piękną metaforę: żeby powstała dobra jajecznica na boczku – świnia się poświęciła, a kura zaangażowała… Jestem kurą! Szkolno-domową kurą, która sens życia i pracy upatruje w angażowaniu się, bo „chcę”, a nie poświęcaniu, bo „muszę”. W tym angażowaniu jest przestrzeń dla ciężkiej pracy, ale też dbania o siebie, podążania za swoimi potrzebami, troski o siebie. I zawsze oczywiście można powiedzieć “nie da się” (“niedasizm” – moja miłość); zawsze będzie istniało miliard obiektywnych powodów, przez które nie można o siebie zadbać. Ja jednak zastanawiam się – czy nie jest to jednak kwestia postawy, nastawienia; czy wszystko nie zaczyna się w naszej głowie…?

 

Jak to jest u Was? Jak wygląda Wasz dzień? Pamiętacie o sobie i swoich potrzebach? Podzielcie się z innymi w komentarzu! Może coś ciekawego wspólnie wymyślimy!

 


Od 5 lat piszę dla Ciebie, nagrywam i dzielę się wiedzą – za darmo. Jeśli masz ochotę wesprzeć finansowo działanie tego serwisu i przyczynić się do jego rozwoju, możesz dokonać wpłaty/przelewu na konto Szkoły Dobrej Relacji. Z serca dziękuję! Razem tworzymy Szkołę Dobrej Relacji!:)

Nr: 06 1140 2004 0000 3902 4218 0587

Tytułem: SZKOŁA DOBREJ RELACJI

Dobrostan nauczycielski Refleksje

Comments

  • Anna ,

    Masz rację w ogólnych założeniach, ale nie odpowiadasz na pytanie – jak mając osiem lekcji pod rząd i pomiędzy nimi dyżury zadbać o siebie. Bo ja nie umiem, do toalety chodzę po tych ośmiu lekcjach, kawę piję zimną na trzy podejścia, jem w biegu z dyżuru na lekcję… Poza tym rzeczywiście staram się wysypiać, jeść i odpoczywać w miarę możliwości, bo niewyspana po prostu bredzę, nie panując nad swoimi myślami i wściekam się na uczniów oraz całe otoczenie. Okienko jest dla mnie luksusem podczas długiego dnia, niestety, mam tylko trzy w tygodniu…

    • Natalia Boszczyk ,

      Dzięki za komentarz. Pierwsze pytanie dotyczy tego, jak to możliwe, że w Twoim codziennym grafiku jest siedem dyżurów bez ani jednej przerwy..? Jeśli tak jest – powinnaś to zgłosić do Państwowej Inspekcji Pracy. Toaleta? Nie ma takiej siły, żebym szła po 8 godzinach, jeśli muszę częściej – nie raz prosiłam koleżankę, żeby weszła za mnie na 10 minut lekcji, nawet czasem panią sprzątaczkę… Jedzenie – też jem podczas dyżuru, ale mam do tego takie nastawienie, że to nie poligon i wcinam sobie spokojnie kanapkę, rozmawiając z uczniami. Kawa? U nas podczas zajęć możemy pić…
      Aniu, jestem sercem ze wszystkimi uciemiężonymi nauczycielami, ale wielokrotnie rozmawiałam z nimi – często po krótkiej rozmowie okazywało się, że to sami nauczyciele zapominają o sobie i nakładają sobie większość obciążeń. Zachęcam, żeby poszukać, czy gdzieś tam wewnątrz nie zapominamy o swoich potrzebach i czy poświęcamy wystarczająco dużo energii na ich zaspokojenie…

  • Pianino ,

    Brawo! tak trzymać. Widaż, ze dbasz o merytoryczne wpisy na Twoim blogu są ciekawe i b. wartościowe, Dzieki i zapraszam do siebie…

  • CMD co to jest ,

    Wspaniałe pomysły kosztuja grosze. Bezcenni są ludzie, którzy je urzeczywistniają. Twój blog jest tego wspaniałym przykładem…

    • Natalia Boszczyk ,

      Dziękuję! Życzę dobrej lektury!:)

  • Pianino ,

    Prawdziwy z Ciebie talent i mistrz pióra z ogromną łatwością przekładasz myśli na słowa… trzymaj tak dalej, dbaj i pięlęgnuj swego bloga… skąd czerpiesz tak ciekawe inspiracje ?

  • Tomasz Michałowski ,

    Prawdziwy z Ciebie talent i mistrz pióra. Z ogromną łatwością przekładasz myśli na słowa a słowa na zdania… trzymaj tak dalej, dbaj i pięlęgnuj swego bloga… Skąd czerpiesz tak ciekawe inspiracje ?

  • Zostaw komentarz

    Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

    Poprzedni post
    Samotność w nauczycielskiej sieci.
    Następny post
    Jestem ich ciekawa… – moje ankietowe “know-how”.

    Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
    Dowiedz się więcej.

    Call Now Button