Małe kroczki lepsze od zmian typu “wow”…
W szkolnych relacjach oczekujemy czasem fajerwerków – zadziałamy, zastosujemy wyjątkową metodę, zorganizujemy wspaniałą szkolną akcję albo “wypasione” warsztaty – i wszystko ulegnie zmianie. Efekty będą spektakularne i powalające. Zdarza się, że brak takich natychmiastowych i znaczących wyników sprawia, że odkładamy temat relacji na bok, bo mamy poczucie bezsensu naszych działań. Często nie mamy zaufania do małych, pojedynczych kroków – chcemy mieć poczucie wpływu i to widocznego wpływu.
A w relacjach bardzo często chodzi właśnie o te małe, pojedyncze kroki – podejmowane wtedy, gdy mamy na to czas, siły, zasoby, ale w miarę regularnie. Nie brzmi to zbyt fascynująco i dlatego wydaje się nam, że nie warto czasem takich rzeczy stosować. Bo ile zależeć może od uśmiechu? ile może zależeć od prostego “zagadania” do ucznia na przerwie? Ile może zależeć od krótkiej wiadomości wysłanej do rodzica z pytaniem: “czy wszystko w porządku?”? Czy takie “banały” mają wpływ na nasze szkolne relacje? Tak, właśnie (tylko) takie mają wpływ – one sprawiają, że jak kropla drąży skałę – tak cały system może zacząć się zmieniać. Czasem chodzi o zmianę naszej perspektywy, gdy inaczej zaczynamy patrzeć na ucznia/uczennicę (bardziej życzliwie), czasem chodzi o częstsze stosowanie jakiegoś działania, które już znamy i stosujemy (np. dopytywanie o samopoczucie), a czasem o poszukanie działań/słów/zachowań, które nie wspierają naszych szkolnych relacji i delikatne eliminowanie ich z naszej codzienności (w moim przypadku była to rezygnacja z rozwiązywania konfliktów klasowych na gorąco, na forum klasy).
Nauczyciel ma wielką strefę wpływu – właśnie w zakresie wprowadzania mikrozmian do swojej szkolnej rzeczywistości – w relacjach z uczniami, z innymi nauczycielami, z rodzicami… Warto zaznaczyć, że czasem mamy ochotę „już”, „od razu”, „z rozmachem”, „z efektem” zmienić naszą szkolną rzeczywistość i zacząć robić Prawdziwe Relacje. Efekty są często odwrotne – bo gdy nagle, z dużym rozmachem chcemy wprowadzić jakąś zmianę to ludzie będą oporni, dzieci nie wykażą się zrozumieniem, a cały system (klasa, szkołą, rodzina) zamknie się na zmianę. Dlatego jeszcze raz chcę podkreślić, jak mocno leży mi ta metoda małych kroków – powoli, systematycznie, małe zmiany, regularnie, na spokojnie, bez spiny – z poszanowaniem własnych zasobów i z uważnością na to, czy nasi uczniowie (nasze dzieci, inni ludzie) są gotowi na zmianę… Gdy nie próbujemy zmieniać systemu na siłę, gdy nie szukamy rozwiązań, które bardzo mocno ingerują w cały system, wtedy mamy większe szanse na powodzenie. Ludzie nie lubią nagłych, wielkich zmian – wolą czuć się stabilnie i stopniowo otwierać się na nowe.
Efekty takich działań przyjdą na pewno – nie będą może “fejerwerkowe”, nie będą “wow”, ale przyniosą dużo bardziej znaczące i długotrwałe skutki…
Chcecie poznać metodę małych kroków z jeszcze innej perspektywy? – zobaczcie filmik o metodzie “kaizen”.
A w mojej książce “Dobre relacje w szkole” poświęcam tej metodzie sporo fragmentów, zobacz tu:
Zostaw komentarz