„Nie musisz” – czyli o oczekiwaniach w zawodzie nauczyciela.

[Zapisz się na Tydzień Życzliwości w gronie (24-29.03.25r.) – sprawdź, jak budować dobre relacje z innymi dorosłymi w szkole. Na Twoją skrzynkę mailową będę podsyłać darmowe materiały i inspiracje przydatne w budowaniu relacji w gronie, a Ty będziesz mogła/mógł zadawać mi pytania, na które odpowiem podczas trzech transmisji na facebooku i instagramie. Link do zapisu: https://bit.ly/4irAgbU].
Gdy pytam społeczność nauczycieli, jakie z przeszkód w sposób najbardziej dotkliwy utrudnia budowanie relacji między nauczycielami w szkole – bardzo często mówią oni o oczekiwaniach – tych, jakie inni – nauczyciele, rodzice, dyrekcja – mają wobec nich. Jak skutecznie poradzić sobie z presją, którą wywołuje ta mnogość oczekiwań.
Oczekiwania, czyli co?
Najpierw trochę szkolnego życia. Jak piszę o oczekiwaniach wobec nauczycieli, to co mam na myśli? Wszystko to, co słyszę od nauczycieli podczas warsztatów i szkoleń, jakie prowadzę. Kto, od kogo i czego oczekuje?
- Nauczyciele oczekują od siebie nawzajem, że każdy będzie sumiennie pilnował dyscypliny, bo jeśli ktoś sobie odpuszcza, to inni muszą później “naprawiać” problematyczne klasy.
- Rodzice żądają natychmiastowej odpowiedzi na wiadomości w Librusie, niezależnie od pory dnia czy weekendu, a brak reakcji traktują jako ignorowanie ich dziecka.
- Dyrekcja wymaga, by nauczyciele organizowali dodatkowe zajęcia wyrównawcze, ale niekoniecznie przewiduje za to wynagrodzenie.
- Oczekuje się, że nauczyciel w klasach integracyjnych poradzi sobie z uczniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych, nawet jeśli nie ma żadnego przygotowania pedagogicznego w tym zakresie.
- Rodzice liczą na to, że nauczyciel indywidualnie zmotywuje ich dziecko do nauki, zamiast sami wymagać tego w domu.
- Nauczyciele oczekują od kolegów, że nie będą „zaniżać poziomu”, ale jednocześnie nie będą przesadzać z wymaganiami, żeby nie odstawać od reszty.
- Rodzice mają pretensje o każdą obniżoną ocenę, jednocześnie uważając, że nauczyciel nie powinien stawiać piątek „za nic”.
- Nauczyciele sami wobec siebie mają niepisane oczekiwanie, że nie będą skarżyć się dyrekcji na trudne klasy, bo to może być uznane za ich słabość.
- Społeczeństwo wymaga, by nauczyciel był jednocześnie pedagogiem, psychologiem, animatorem kultury, organizatorem wydarzeń i wychowawcą – za pensję, która ledwo starcza na życie.
Ujęłam to kiedyś na jednym z wystąpień na slajdzie:
Gdy patrzę na to wszystko do głowy przychodzi mi tylko jedno hasło – parafraza słów z obrazka Marty Frej: „Nie mogę się przejmować oczekiwaniami innych, bo innych jest dużo i każdy ma inne oczekiwania”.
Ale tak całkiem się nie przejmować?
No dobra, żeby była jasność – ktoś mnie w tej szkole zatrudnił, pracuję też w tej szkole po coś, mam też jakąś wizję mojej pracy, jej sensu, sensu mojej obecności w szkole. Poza tym pracuję z ludźmi, których lubię, podziwiam, którym ufam (UWAGA! Zauważ, że nie napisałam, że pracuję tylko z takimi ludźmi) – to wszystko generuje oczekiwania wobec mnie, które w większości chcę spełnić i widzę w tym sporo sensu.
Jednak, gdy bez dystansu i bez asertywności poddaję się presji oczekiwań mogę skończyć bardzo źle – wiem, że niektórzy z Was tak mocno biorą sobie do serca te zewnętrzne oczekiwania, że nie mogą spać i funkcjonują codziennie na totalnym ścisku żołądka… Takiej presji mówimy stanowczo NIE.
Co mi pomaga? – weź z tego, co chcesz.
- Po pierwsze – zaglądam w siebie: czy część z oczekiwań nie pochodzi z mojej głowy, z moich wyobrażeń, „chceń”, marzeń… Czasem te marzenia zamieniają się w taki wiszący nad głową miecz Demoklesa; te marzenia zamieniają się w „musiki” i „trzebiki”, które mnie obłażą i gryzą… Mechanizm jest prosty: coś sobie wymarzę, jakiś projekt z uczniami, jakiś pomysł, po czym zapominam, że nikt tego ode mnie nie wymaga, ale ja siebie cisnę i gdy zasobów mało to gubię się w tym wszystkim i presja wciąż rośnie. A zatem – często pytam siebie: MUSZĘ, CZY MOGĘ?
- Po drugie – daje ludziom prawo, żeby mieli swoje oczekiwania, ale pamiętam, że ICH OCZEKIWANIA NIE SĄ MOIMI OBIETNICAMI. Gdy ktoś formułuje wobec mnie oczekiwania, nazywam to jasno („ty chcesz, żebym ja zrobiła…?”), a następnie daję sobie chwilę na zastanowienie („potrzebuję chwili, żeby ci odpowiedzieć, czy mogę to zrobić”), a w końcu – zgodnie z zasobami i ochotą – odpowiadam, czasem się zgadzam, a czasem nie.
- W odrzucaniu cudzych oczekiwań pomaga mi ODMAWIANIE NA ZIMNO – w sytuacjach mało obciążających, w domu, po prostu ćwiczę mówienie „nie”. Gdy nie ma presji i napięcia, łatwiej to ćwiczyć. Świetnymi nauczycielami odmawiania są dla mnie moje koty i moje osobiste dzieci.
- Ostatni pomysł – daję innym prawo niespełniania moich oczekiwań; każdy ma prawo coś sobie wyobrażać, prosić mnie o coś – ja mam prawo odmawiać. Ale ta reguła pracuje tez w drugą stronę – inni ludzie nie są od spełniania moich oczekiwań. Mają prawo odmówić.
Mam wrażenie, że ta ostatnia reguła jest najtrudniejsza do wdrożenia dla tych, którzy sami wobec siebie są bardzo surowi i wiele od siebie oczekują, bez taryfy ulgowej… I nie twierdzę, że wymagać od siebie nie można, ale robić to trzeba w mądry sposób, z szacunkiem i dużą dozą łagodności. Wtedy też będziemy pełni zrozumienia i łagodności wobec innych, a właśnie to rozwija ludzi i buduje z nimi relacje.
Jestem bardzo ciekawa, który z tych sposobów jest dla Ciebie zupełnie nowy, a który znasz i stosujesz na co dzień. Napisz w komentarzu – na pewno odpowiem!
Zostaw komentarz