Upokarzasz swoich uczniów?

Nikt nigdy niczego się nie nauczył, dlatego, że był upokarzany.

Dziś jest dla mnie już jasne, że zarówno na proces edukacyjny i na postawy uczniów najsilniej wpływam poprzez budowanie trwałych relacji. Ale nie zawsze tak było. Pamiętam moje początki nauczycielskie, gdy wydawało mi się, że aby zbudować autorytet, muszę „trzymać ucznia za twarz”: czasem grożąc, czasem ośmieszając, czasem upokarzając. Wielokrotnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moje czasem subtelne, a czasem dosadne docinki są przemocą psychiczną. Dziś jestem pewna: nikt niczego nigdy się nie nauczy, jeśli będzie upokarzany.

 

Co robisz, gdy sytuacja wymyka Ci się spod kontroli?

Ostatnio wysłuchałam opowieści rodzica o nauczycielce, która przygotowując dzieci z drugiej klasy do szkolnego przedstawienia bez przerwy używa wobec nich histerycznego wręcz krzyku i wyzwisk („bachory”, „nieuki”). Pani od lat ma sukcesy jeśli chodzi o przygotowanie uczniów do konkursów teatralnych i nie widzi nic niepokojącego w swoim zachowaniu.

Ten „teatralny” przypadek używania przemocy psychicznej stoi na jednym biegunie. Na drugim jest „zacisze” szkolnej klasy – nauczyciel, któremu sytuacja wymyka się spod kontroli ma bogaty repertuar „niespektakularnych” działań przemocowych. Taką sytuacją wymykającą się spod kontroli może być wszystko: gdy uczniowie „nie słuchają”, gdy nie odrabiają zadań domowych, gdy się „nie uczą”, gdy nie rozumieją, nie umieją, gdy ściągają na sprawdzianie. Czasem też dlatego, że „źle” się spojrzeli albo uśmiechnęli. W takich sytuacjach nauczyciel może krzyczeć, ale ma też inne środki – celny żart, sarkazm, wciąganie innych uczniów w ośmieszanie kozła ofiarnego albo terroryzowanie całej klasy za pomocą różnorodnych kar.

Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że te działania są przemocą psychiczną. Wielu nie kontroluje tego, co mówi do uczniów, jakiego tonu głosu używa, jakie robi miny, jak reaguje. I jaki długofalowy wpływ ma na uczniów nasza postawa. Dlatego tak ważne wydaj mi się ciągłe przypominanie – że to, co robimy ma wpływ!

 

Jaką tożsamość kształtujesz?

Ilu z nauczycieli zdaje sobie sprawę z tego, że – bez względu na to, czy tego chcą czy nie – wychowują uczniów? Że kształtują ich tożsamość? Bo samo już przebywanie z młodymi ludźmi coś w nich zostawia i jakoś ich kształtuje. Na tym polega nasza szczególna rola jako dorosłych – zawsze wychowujemy i dobrze byłoby, gdybyśmy wzięli za ten fakt odpowiedzialność.

Jaką tożsamość możemy wykształcić przez krzyk, sarkastyczne docinki, agresję słowną? Tożsamość zahukanych, zastraszonych automatów, które wykonują bezwiednie polecenia i starają się przemykać po „szkolnych marginesach”. Na drugim biegunie mamy tożsamość pyskatego ignoranta, który odkrywa, że sposobem radzenia sobie z przemocą nauczyciela jest przyjęcie tożsamości negatywnej, bycie zawsze na kontrze, zawsze przeciw albo bezustanne pajacowanie. Mamy więcej opcji? Myślę, że upokarzanie zawsze się sprawdzi, jeśli chcemy budować tożsamość posłusznego prymusa – zgadza się na wszystko, nawet kosztem własnych potrzeb; zresztą nie do końca jest pewien, czego chce i czego potrzebuje, bo od najmłodszych lat trenowany jest w rezygnacji z siebie i akceptowaniu tego, co mu się narzuca.

Jednym wspólnym mianownikiem tych różnych typów tożsamości karmiących się z korytka upokarzania jest niskie poczucie własnej wartości. I nie mówię tu o samoocenie, która związana jest z tym, jak wykonujemy powierzone nam zadania, jakie są nasze umiejętności, jakie mamy sukcesy i porażki; kształtuje się ona w procesie porównań z innymi. Mówię o poczuciu, które wykształca się od pierwszych momentów życia i można je określić sformułowaniami: „jestem wartościowy, dlatego, że jestem, niezależnie od posiadanych umiejętności czy zdobytych sukcesów”, „lubię siebie i akceptuję siebie takiego, jakim jestem”, „jestem jedyny i niepowtarzalny”. Upokarzanie przez nauczycieli czy przez rodziców prowadzi do poczucia, że jestem człowiekiem, który sam w sobie nie przedstawia żadnej wartości. Moja wartość bierze się z tego, jak świetnie potrafię się poddać oczekiwaniom dorosłych, spełnić ich prośby i nakazy, jak jestem im posłuszny/-a. Ja znam takich uczniów, znam takich dorosłych – którzy własną wartość upatrują jedynie w tym, co inni o nich myślą, jak inni ich odbierają – bez autentycznej SAMOakceptacji.

Co jeśli chcę inaczej?

Nie chcę kształtować takich tożsamości! Czuję się odpowiedzialna, nie chcę upokarzać i pragnę zostawiać w młodych ludziach same wzmacniające, wspierające doświadczenia. Chcę, by moi uczniowie mieli wysokie poczucie własnej wartości i nie ma to związku z tworzeniem zastępów rozwydrzonych, roszczeniowych nastolatków – każdy kto czuje się prawdziwie pewny siebie jest gotowy przyjąć nawet bardzo krytyczną informację zwrotną o własnym działaniu – jego samoocena jest zawsze adekwatna (a nie zawyżona, czy zaniżona). Poza tym – tylko taki człowiek jest w stanie w późniejszym czasie tworzyć wspierające siebie i innych relacje – chcę uczyć, jak „być w relacji” (z rówieśnikiem, rodzicem, innym nauczycielem, potem partnerem, współpracownikiem, szefem): z jednej strony dbając o siebie (o swoje granice i potrzeby), a z drugiej szanując innych; chcę pokazywać, jak być otwartym w rozmowie na argumenty drugiej strony, a jednocześnie asertywnie bronić własnych racji. Nie chcę produkować relacyjnych kalek, nie chcę, by moi uczniowie byli relacyjnie niepełnosprawni.

Takiego efektu nie uzyskam, upokarzając.

Co więc robić? Przede wszystkim – stworzyć w szkole warunki do eksploracji i doświadczania w atmosferze akceptacji i szacunku – cieszyć się, gdy młody człowiek się buntuje, jest „nieposłuszny”, ma swoje zdanie. Jednocześnie nie etykietować takich zachowań, a być ciekawym, co za nimi stoi, czyli: tworzyć przestrzeń rozmowy na temat tego, kim jesteśmy i co czujemy:

Jeśli szkoła nie chce rozmawiać o tożsamości ucznia (społecznej, rodzinnej, seksualnej – każdej!), (…) – to czym chce ucznia zainteresować? Bajką o chrzcie Polski?  (A. Szyłło, Godzina wychowawcza, s. 12).

Po trzecie – szkoła może (musi) odkleić się od systemu kar i nagród: wielokrotnie pisałam o tym, ile złego robią oceny (np. tu), ale nie podejrzewam, by rezygnacja z ocen stała się w najbliższym czasie polską edukacyjną normą. Może warto chociaż przesuwać akcenty na dawanie informacji zwrotnej zamiast „cyfrowego/buźkowego/gwiazdkowego/kwiatkowego… kalejdoskopu”.

Po czwarte – przyjrzeć się sobie: jakim dorosłym jestem i skąd biorą się  moje tendencje do upokarzania uczniów… Jak ma się moja samoakceptacja? Jak ma się moje poczucie własnej wartości? Co z moimi potrzebami? Ile we mnie frustracji…? Tylko szczęśliwi nauczyciele, zmieniają świat i ludzi😊

 

Zgadzasz się z tym?

Napisz, co bierzesz z tego artykułu dla siebie!

Co wzbudza Twoją wątpliwość?

Porozmawiajmy w przyjaznej atmosferze…😊


Od 5 lat piszę dla Ciebie, nagrywam i dzielę się wiedzą – za darmo. Jeśli masz ochotę wesprzeć finansowo działanie tego serwisu i przyczynić się do jego rozwoju, możesz dokonać wpłaty/przelewu na konto Szkoły Dobrej Relacji. Z serca dziękuję! Razem tworzymy Szkołę Dobrej Relacji!:)

Nr: 06 1140 2004 0000 3902 4218 0587

Tytułem: SZKOŁA DOBREJ RELACJI

 

Postawy i kompetencje miękkie Refleksje Relacje nauczyciel-uczeń Relacyjne różności

Comments

  • Anna ,

    Jak zwykle w punkt 😊 Zgadzam się ze wszystkim .

    • Natalia Boszczyk ,

      Cieszę się! Bałam się, że tekst jest przeładowany… Ale po prostu jedno wiązało mi się z drugim!:) Ściskam!

  • Jo ,

    Poczytam na spokojnie w wolnej chwili😁.Jak to jest , że w kl.5 na języku polskim są” tępe dzidy” , a w 7 i 8 na fizyce i chemii nie ma i jedna jedynka że spr?

    • Natalia Boszczyk ,

      Napisz więcej, co z tymi “tępymi dzidami” i jedną jedynką ze sprawdzianu w 7 i 8 – ?:)

      • Anna ,

        Tradycyjnie juz chyba, zgadzam się z Tobą Natalko 😀Pamiętam, ze jako młody nauczyciel, ciagle zastanawialam sie nad tym jak ich nauczyć. Jakie metody zastosowac, teksty wybrać…JAK bylo najważniejsze….,bo przecież język polski jest najważniejszy…No i często waliłam głową w mur…moja frustracja narastała, ale to nie pomagało,wprost przeciwnie. Dopiero jak skonczylam socjoterapię, zmienilam punkt widzenia i pytanie ,,jak” zamienilam na pytanie ,,dlaczego”-dlaczego sie nie uczy, dlaczego nie odrobil zadania,dlaczego jest smutny, agresywny…..i to bylo kluczowe pytanie 😀Ściskam serdecznie 😘

        • Natalia Boszczyk ,

          Bardzo dziękuję za podzielenie się tymi doświadczeniami. Nie jest oczywiste, że chcemy dzielić się swoimi “błędami”, ale to najlepiej pokazuje drogę rozwoju. Myślę, że to pytanie “dlaczego” jest ściśle związane z tym trybem ciekawości, o którym ja często piszę. Oczywiście, by dociekać “dlaczego”, trzeba mieć czas, spokojną głowę i siły. Ale z pewnością warto! Ściskam również:)))

  • Krystyna ,

    Artykuł tylko utwierdził mnie, ze to co robię, czyli mam szacunek do swoich uczniów jest zawsze dobre. Nawet jeśli jest czasem trudno nie wolno upokarzać.

    • Natalia Boszczyk ,

      Dziękuję za komentarz. Bardzo się cieszę, że są nauczyciele, którzy potrafią przyznać, że czasem trudno nie upokarzać, a jednocześnie dbają o to, by szacunek był na pierwszym miejscu, walczą o niego! Dobrze wiedzieć, że jesteście:))

  • Portal 24 ,

    Czy wiesz, że tworzysz ciekawe i oryginalne treści, wkład jaki wnosisz w społeczność blogową zasługuję na podziw i szacunek,trzymaj tak dalej i nie zasypiaj gruszek w popiele. Dzięki!

  • Zostaw komentarz

    Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

    Poprzedni post
    Cztery kroki do tego, by oceniać bez ocen.
    Następny post
    Samotność w nauczycielskiej sieci.

    Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
    Dowiedz się więcej.

    Call Now Button